
Interesuje mnie pojęcie Return on Idea. Pojawiło się w kontekście prowadzonych przez pana kampanii marek KP, które zdobyły laury w konkursie KTR.

Nie jest to jakaś wielka filozofia Kompanii Piwowarskiej czy szerzej – marketingu. Ukułem sobie to pojęcie na własne potrzeby, a wynika ono z obserwacji. Obserwuję w środowisku marketingowym ciągotę, żeby wszystko „ufinansować” – sprowadzić tylko i wyłącznie do wyniku biznesowego. Dzieje się tak szczególnie w Polsce, gdzie rynek po transformacji i wszystkich tych latach już się nasycił.
Jestem zdania, że finanse nie obejmują wszystkiego, co ważne w tej branży. W szczególności nie obejmują czegoś takiego, jak zwrot z inwestycji z nienamacalnej idei. Nie da się jej wycenić. Przecież dopóki idea nie wyląduje na rynku, nie wiadomo i nie da się wyliczyć, ile ona może przynieść, a ile zabrać. Dlatego podkreślam to, że siła idei w naszych działaniach jest często niedoceniana. Wymaga ryzyka i pójścia w kierunku, którego nie znamy.