Czym się zajmuje duszpasterz ludzi biznesu?

Myślę o nich. Rozmawiam z nimi. Pomagam im. Ludzie biznesu to ludzie zapracowani. Nie mają czasu na uczestniczenie w regularnych, na przykład trzydniowych, wieczornych rekolekcjach. Jeśli napadnie ich chwila refleksji nad życiem czy nad sobą, to niekoniecznie ta chwila zbiega się ze świętami. Rozumiem ich.
Do pracy z ludźmi biznesu przygotowuje mnie to, że jestem prezesem Stowarzyszenia „Wiosna” i dobrze radzę sobie na wolnym rynku. Istnieje już krąg ludzi, z którymi się spotykam. Nie wyobrażam sobie mojego duszpasterstwa ludzi biznesu jako grupki przy kościele. Chcę się z nimi spotykać w ich naturalnym środowisku. Oni są wtedy bardziej swobodni.
Obecnie pracuję nad stworzeniem dla nich specjalnej strony internetowej [rozmowa prowadzona była w 2008 r. – przyp. red.]. Miałby się na niej znaleźć „serwis niedzielny”, a w nim kazania multimedialne. Mieliby ich słuchać ci, których po ciężkim dniu pracy dopadnie chwila refleksji. Chciałbym, żeby ktoś po nieudanym, nudnym kazaniu wszedł na stronę i wysłuchał naszego. Mógłby ocenić kazanie, sposób głoszenia treści. To pozwoliłoby z kolei nam ocenić, jaki rodzaj kaznodziejstwa jest obecnie pożądany, jaki najskuteczniej trafia do odbiorcy, a z jakiego lepiej zrezygnować. Ludzie się zmieniają, rynek się zmienia, metody nauczania, których uczono w seminariach kiedyś, teraz niekoniecznie muszą zadziałać.