Nauczyłeś się czegoś, Tiger?Nauczyłeś się czegoś, Tiger?Nauczyłeś się czegoś, Tiger?Nauczyłeś się czegoś, Tiger?
Nike powraca ze swoją upadłą gwiazdą. Czy dobrze na tym wyjdzie? (fot. kadr ze spotu)

Nauczyłeś się czegoś, Tiger?

Nauczyłeś się czegoś, Tiger?
Tomasz Gregorczyk

Tomasz Gregorczyk

-

dziennikarz, Marketing przy Kawie

Tomasz Gregorczyk

Tomasz Gregorczyk

dziennikarz
Marketing przy Kawie

Ma na koncie wywiady z Jackiem Troutem, Philipem Kotlerem, Alem Riesem, Chickiem Coreą, Waynem Shorterem, Ornettem Colemanem i Sonnym Rollinsem. Dziennikarz Programu 2 Polskiego Radia. Stały felietonista miesięcznika „Muzyka w Mieście”, redaktor kwartalnika kulturalnego „Fragile”. Publikował m.in. w magazynie „Glissando”, „Ruchu Muzycznym”, „Jazz Forum”. Dla Marketingu przy Kawie pisze od 2006 roku.

Koszmarna, niesmaczna, nieetyczna, ale też błyskotliwa i odważna – tak różne epitety pojawiają się w komentarzach do nowej reklamy Nike. Dlaczego? Bo wystąpił w niej Tiger Woods – upadły idol Ameryki. Każdy ma prawo do powrotu, każdy ma prawo do rehabilitacji. Byle nie za szybko.

Trzydzieści sekund czarno-białego filmu z Tigerem podzieliło amerykańską opinię publiczną. Sam golfista nie mówi w spocie ani słowa, co zresztą czyni reklamę jeszcze bardziej kontrowersyjną. Ale od początku.
Wydawało się, że Tiger Woods był dla Nike inwestycją bez ryzyka
Był przystojny, piekielnie utalentowany, ale i pracowity. Nie uprawiał niebezpiecznego sportu, w którym mógłby nagle złamać nogę lub brutalnie sfaulować rywala i stracić sympatię kibiców.

Obecnie możesz przeczytać
1 artykuł dziennie

Zarejestruj się bezpłatnie, aby otrzymać dostęp do

4915 artykułów, newslettera

oraz informacji handlowych m.in. o wydarzeniach branżowych, usługach czy produktach wspierających marketing.

Masz już konto? Zaloguj się

Rejestracja