Napisała pani w jednym z artykułów, że targi są papierkiem lakmusowym gospodarki i najwcześniej odczuwają wahania koniunktury. Jak to obecnie wygląda w Polsce?
Chciałby pan wiedzieć, czy widzimy już koniec kryzysu? Na razie tylko słyszymy, że jest lepiej. Niestety, nie w każdej branży możemy to zauważyć. Przemysł ciężki, maszynowy nie podnosi się po załamaniu koniunktury tak szybko, jak byśmy sobie tego życzyli. Natomiast z dużą przyjemnością stwierdzam, że na niektórych naszych imprezach targowych, na przykład Krakdent® (branża stomatologiczna) czy na Targach Książki – wcale nie było widać załamania koniunktury.
Trudno stanowczo stwierdzić, jak w całej Polsce wygląda rynek w tym roku. Sezon kończy się na przełomie listopada i grudnia, więc na podsumowania trzeba będzie jeszcze poczekać. Są takie miasta targowe, które dość mocno odczuły sytuację gospodarczą i takie, które odczuły ją w niewielkim stopniu. Tegoroczny udział w polskich targach mocno ograniczyły firmy zagraniczne, nic więc dziwnego, że targi o randze międzynarodowej najczęściej były mniejsze.