
Niedawno zakończyła pani pracę jako PR & CSR manager w Amreście, przechodząc do agencji debiutującej na rynku. To decyzja trochę zaskakująca. Wielu pracowników marketingu myśli pewnie o ruchu w przeciwnym kierunku.

Decyzja może zaskakująca, ale przemyślana i planowana od dawna. Korporacja, ze względu na rozmiar i skalę działania, daje pracownikowi poczucie bezpieczeństwa i stabilność, ale narzuca też ograniczenia. Sporo czasu traci się na zmaganiach z firmową biurokracją: każdy projekt wymaga akceptacji kilku poziomów decyzyjnych, wypełniania dużej liczby faktur. Możliwości rozwoju, wprowadzania innowacji są ograniczone. Po pewnym czasie łatwo wpaść w pułapkę powielania własnych pomysłów, zwłaszcza jeśli firma działa tylko w jednej branży.
Zmiany, jakie nastąpiły w Amreście oraz fakt, że wielu moich kolegów i koleżanek, z którymi tak dobrze mi się pracowało, również zdecydowało się na odejście – pogorszyły w mojej opinii klimat do wprowadzania odważnych projektów PR i social media. Wszystko to pomogło mi podjąć decyzję o pójściu „na swoje”.