
Powiedział pan kiedyś, że nazywamy się homo sapiens trochę na wyrost. Dlaczego?

Dlatego, że każdy z nas myśli irracjonalnie i podejmuje decyzje pod wpływem emocji. Przez lata sądzono, że ich wpływ na procesy myślowe można ograniczyć, a przez to zapewnimy sobie racjonalność. Dzisiaj wiadomo, że nie jest to możliwe, bo zbyt mała jest liczba „sterowników” pomiędzy układem limbicznym a płatami przedczołowymi kory mózgowej. I dlatego zdecydowana większość naszego myślenia to właśnie emocje. Jesteśmy skazani na irracjonalność.
Ma to też oczywiście dobre strony, a przede wszystkim dodaje nam uroku. Trudno zaprzyjaźnić się z całkowicie racjonalnym, pozbawionym emocji komputerem, dużo przyjemniej jest przyjaźnić się z niedoskonałym człowiekiem. Ślady niedoceniania ludzkiej irracjonalności odnajdziemy w innych naukach, np. w ekonomii. Jeszcze w latach siedemdziesiątych XX w. sądzono, że ludzie, podejmując decyzję racjonalnie, maksymalizują swoje zyski, co więcej – to do dzisiaj jedno z kanonicznych praw ekonomii. Wielu adeptów tej nauki jest tego bezwarunkowo pewnych.