Mateusz Lubczański
Przeszedł pan do SEAT-a z marki Nivea. Było to tuż przed jego pierwszymi większymi sukcesami sprzedażowymi, ale już po zmianie oficjalnego importera. Jak bardzo sukces opierał się na wymianie przedstawicielstwa, a jak bardzo na pracy działu marketingu?

Sytuacja wówczas nie prezentowała się rewelacyjnie, a sukcesy, które notujemy od kilku lat, opierają się na każdym z tych elementów. Przede wszystkim sieć dilerska nie była w najlepszym stanie.Poza tym przez dwa i pół roku przed pojawieniem się Volkswagena jako oficjalnego importera nie było komunikacji marketingowej prowadzonej specjalnie dla SEAT-a. Nic więc dziwnego, że wizerunek brandu podupadał. Dilerzy są jednym z filarów firmy, przede wszystkim stanowią kanał dystrybucji. Tyle że salony świeciły pustkami, gdyż nie było promocji.
Zachęcamy do lektury
tego interesującego wywiadu!
Zarejestruj się bezpłatnie, aby otrzymać dostęp do niego oraz4915 innych artykułów, newslettera
oraz informacji handlowych m.in. o wydarzeniach branżowych, usługach czy produktach wspierających marketing.