
Mogę sobie wyobrazić, że odpowiedź na pytanie „Jak nie doprowadzać do starcia z mediami?” jest dość złożona i obszerna.

Wbrew pozorom nie. Naczelna zasada brzmi: jeśli nie chcesz kłopotów z mediami, po prostu postępuj uczciwie. Jest takie stare powiedzenie Antoniego Słonimskiego: „Jeśli nie wiesz, jak się zachować, na wszelki wypadek zachowaj się porządnie”. Po ataku możliwości działania znacznie się ograniczają. Dziennikarze szukają faktów. Jeśli nie ma pretekstu do ataku i nie ma specjalnej akcji czy zamówienia i podrzucania informacji opartych na faktach, ale stronniczo naświetlonych – dziennikarz nie będzie o nas pisał.
Firmy bardzo często robią szwindle, oszukują ludzi, nie wypłacają regularnie pensji, a potem mówią, że media je atakują. A media tylko opisują rzeczywistość. Dlatego pierwszym działaniem prowadzącym do braku konfliktów z mediami jest rzetelne prowadzenie własnego biznesu.
Punkt drugi to dobra robota medialna. Trzeba zbudować bardzo solidny dział public relations z wydzielonym działem media relations. Oczywiście pod warunkiem, że nasza firma jest z natury rzeczy narażona na liczne kontakty z mediami. Bardzo wiele firm nie stanowi ciekawego tematu, nie są firmami z pierwszej ligi, więc niewiele media obchodzą. Ale jeżeli jest to sieć hipermarketów czy producent samochodów, o których dużo się pisze – powinien mieć wyspecjalizowany dział relacji z mediami. Taki dział musi współpracować z dziennikarzami, regularnie się z nimi kontaktować i informować, co się dzieje.To ważna zasada – działajmy wokół wspólnej idei. Dziennikarzom tak naprawdę chodzi o to, aby podać informację. Jeżeli jako dziennikarz znam trzy czy cztery firmy, z których dwie współpracują ze mną rzetelnie, przekazują dobre informacje, nie robią problemów, to piszę o nich dobrze. Nie mam powodów, żeby pisać o nich źle. Jeżeli już muszę mieć jakąś sensację, to raczej będę jej szukał u kogoś, kogo nie znam lub nie lubię.
Trzecia zasada – nie róbmy z igły wideł. Jeżeli gdzieś pojawi się negatywny artykuł na nasz temat, to należy spokojnie przyjrzeć się sprawie, nie zaś wytaczać działa i wchodzić w otwarty konflikt z mediami. Wiele firm jest tak drażliwych na swój temat, że każdą notatkę są w stanie zinterpretować jako krzywdzącą dla siebie. Żądają sprostowania, choć w zasadzie nie ma czego prostować. Są prezesi firm, którym wystarczy, że tylko oni odbiorą notatkę jako negatywną – i już żądają głowy dziennikarza. Biedny PR-owiec nie ma więc wyjścia i musi interweniować. Dosyć często robi to, mówiąc jednocześnie dziennikarzowi: „Wybacz, ale stary mi kazał”. Nie był w stanie przekonać własnego prezesa, że jest to sprawa drobna i jutro zostanie zapomniana.