Internet bez reklamy!

Nawet jeśli wielkie pieniądze pisane są tylko najlepszym, to współtworzenie zawartości Sieci i dostosowywanie jej do własnych potrzeb przez użytkowników zaważy na przyszłości e-biznesu, w tym internetowego marketingu. O tym, co jest najistotniejsze w Internecie w wersji Web 2.0, o sprawdzających się modelach biznesowych, cyfrowym wandalizmie i demokracji oraz o przyszłości reklamy.

Ze Zbigniewem Branieckim (Flock Inc.) rozmawia Tomasz Gregorczyk

Zbigniew Braniecki

Od 2000 roku pracuje przy projekcie Mozilla. Najpierw przy lokalizacji produktów Mozilli Foundation, następnie założyciel zespołu Aviary.pl, w projektach lokalizacyjnych Mozilli (MLP) oraz programując Mozillę Firefox i Thunderbird. W roku 2005 został wybrany do zarządu Mozilli Europe. Obecnie pracuje przy projekcie Flock tworzącym społeczną przeglądarkę internetową, w ramach projektu pracuje jako jako Community Ambassador i opiekuje się internacjonalizacją produktu oraz zespołami lokalizacyjnymi.

Internet bez reklamy!
Tomasz GregorczykTomasz Gregorczyk

Web 2.0 to wciąż gorący temat. Na początku spory wywoływał sam termin, teraz chodzi raczej o model zarabiania pieniędzy przez serwisy nowego typu. Wszyscy zgadzają się już, że nowe zjawisko w Internecie istnieje, choć czasem trudno je opisać.

Zbigniew BranieckiZbigniew Braniecki

Nie do końca wszyscy się z tym zgadzają, bo są osoby, które uważają, że Web 2.0 nie istnieje. Twierdzą, że jest to tylko buzzword stworzony przez firmy chcące pochwalić się nowymi funkcjami w swoich produktach. Ja się z tym nie zgadzam. Uważam, że zjawisko Web 2.0 nie istniało, ale w momencie, w którym powstawał ten termin. On wyprzedził nieco swój czas – jeszcze nie było takich serwisów, nie był to jeszcze tak masowy ruch, kiedy już uważano, że zaczyna się Web 2.0. Nawet dzisiaj uważam, że Web 2.0 nie jest w pełni rozwiniętym trendem, nie jest czymś, co łatwo poddaje się opisom.

To tak jak z epokami historycznymi – mówimy o Oświeceniu, kiedy ono już się zakończyło. Można było je podsumować, zamknąć i porządnie opisać. Natomiast Web 2.0 jest to po prostu teraźniejszość Sieci. Wobec tego wolałbym nie używać tego określenia już teraz, ale zostawić je do późniejszych opisów. Ale jeśli już musimy – ja używam terminu Web 2.0 do podkreślenia różnicy między modelem Internetu jednokierunkowego – grupa autorów i miliony użytkowników – a modelem, w którym miliony użytkowników współtworzą ten Internet. Oni decydują o tym, co jest widoczne i ważne, co się w nim pojawia i jak to wszystko wygląda.

Są oczywiście inne definicje, mówiące o tym, że Web 2.0 to nowe interfejsy serwisów internetowych wykorzystujące AJAX, które są bardziej aplikacjami niż stronami internetowymi. Ale to nie jest przełom, tylko ewolucja technologiczna. Przełomem jest przejście od modelu, który znamy z gazet (kilku autorów i bierni czytelnicy), do modelu, w którym wszyscy możemy współtworzyć te gazety. Wygrywają te serwisy, które pozwalają współtworzyć się użytkownikom, którzy tego chcą. To jest nowe, tu możemy mówić o Web 2.0.

Zachęcamy do lektury
tego interesującego wywiadu!

Zarejestruj się bezpłatnie, aby otrzymać dostęp do niego oraz

4915 innych artykułów, newslettera

oraz informacji handlowych m.in. o wydarzeniach branżowych, usługach czy produktach wspierających marketing.

Masz już konto? Zaloguj się

Rejestracja